No dobrze, kochani.
Postanowiłam ograniczyć się do krótszych form, bo do dłuższych nie mam cierpliwości.
A taki maleństwa pisze się niezwykle miło.
Nie wiem czy ten twór przypadnie Wam do gustu (może nie). Nie wiem czy go też zrozumiecie, bo często nieświadomie zatapiam się w skrótach myślowych rozumianych przez bliskich, ale przez resztę świata - nie. A to bliscy mnie recenzują, zanim odważę się coś tu wkleić. Wszelkie zastrzeżenia zgłaszać więc do potworka zwanego Gollumem. On tutaj jest wszechobecny i z pewnością wszelkie zażalenia trafią do jego wrażliwych uszu.
Kochani, to były najzacniejsze wakacje w moim życiu. Cieszmy się wspólnie!
Ale wiecie, bo to jest Judytka.
Po prostu Judytka.
Judytka i tyle.
Bo Judytki takie są.
I tylko Judytki tak potrafią.
Ogólnie rzecz biorąc, Judytka.
Dla Judytki sprawa nie była jednak taka prosta. Judytka
chciała wiedzieć, co to znaczy być Judytką i dlaczego to, że jest Judytką,
wszystko wyjaśnia. Czy Judytką jest ten,
kto nałogowo tłucze szklanki? Nie, przecież szklanki już takie są.
Tłukliwe. Każdy może doprowadzić naczynie do dywaniku błyszczących szkiełek i
nikt nie mówi, że to przez jego tomkowość, tosiowatość, pawłowatość trzeba wodę
pić z gwinta.
A może bycie Judytką to gubienie wszystkiego? Nie. Używanie
zdrobnień? To głupie. Nadczynność stóp, które unoszą się hen wysoko, gdy ich
właścicielka się ekscytuje? Bez sensu.
Podrapała się po uchu, które nagle ją zaswędziało.
Co ludzie mają na myśli, mówiąc, że jest po prostu Judytką?
Chyba znała odpowiedź, ale ta bardzo jej się nie podobała, bo
wszystko bezlitośnie spłaszczała. I odbiegała od prawdy.
Istniało niebezpieczeństwo, że Judytkowatość równała się Niewinnemu
Dziewczęciu W Ogrodniczkach. Esencji Dobroci O Słodziutkim Głosiku. Istocie
Zespawanej Z Różowymi Okularami Która Przynosi Światu Pokój. Ble. Judytka nie
mogła być tym czymś i z pewnością tym czymś nie była. Judytka to człowiek i chciałaby,
żeby inni wzięli to pod uwagę. Człowiek.
Głęboki oddech i powolne wypuszczanie powietrza.
Była głupia.
Roztrząsanie się nad tym, że wszyscy chcą się nią opiekować,
że otoczenie niekoniecznie bierze ja na poważnie, że automatycznie staje się
słodziuchną maskotką otoczenia było głupie. I przepoczwarzanie się, by to
zmienić, też było głupie.
Z politowaniem przyjrzała się swojemu odbiciu w szybie.
Haha, dobrze wiesz, kochana, co cię w tym boli! – drwiła sama
z siebie.
Ano wiedziała.
Bo szansę, że jakiś młodzian zakocha się w
takim Maleństwie były bliskie zeru. I tak oto wszystko sprowadzało się do
rozchwiania emocjonalnego związanego z…
Przełknęła ślinę.
Z męką prawdziwą, jaką jest „okres dojrzewania”.
Czoło Judytki niespodziewanie zderzyło się
z oknem, ściągając na siebie spojrzenia pasażerów autobusu. Czuła się
beznadziejnie z tym, że działa według schematu, jak i z tym, że nie chce według
schematu działać, jak każdy zbuntowany nastolatek. Masakra.
Utkwiła wzrok w siedzącym naprzeciwko
mężczyźnie. Wyglądał na rozzłoszczonego, zniecierpliwionego, znie-sma-czo-nego,
z m a r t w i o n e g o, zirytowan -ego. Ego. Ego. Ego. Ego. Uśmiechnęła się.
Chyba o to właśnie chodziło. O ego. Jej jakże „głębokie” przemyślenia kręciły
się wokół tego jednego słowa i to ono było przyczyną jej przygnębienia.
Chciała mieć jakiegoś biedaka, co by ją
kochał.
Tymczasem nie chodziło o to by być
kochanym, ale żeby kochać! Juhu! Tak! Cudnie! Finito! Tyle, że… fajnie by było
się do kogoś przytulić.
Czoło znowu zderzyło się z szybą.
No cóż.
Judytka postanowiła, że przestanie myśleć,
bo jej głupota ją dobija.
Koniec
Mam nadzieję, że nie wyszło górnolotnie, bo górnolotnie być nie miało - w żadnym razie. Chciałam Was nawet rozbawić, ale coś czuję, że mogło nie wyjść. Zresztą... Czy ktoś zrozumiał cokolwiek? Nie?
No cóż. Human ze mnie marny. Ale pisać lubię.
Pozdrawiam serdecznie:
Stasia