Miałam napisać dzisiaj opowiadanie.
Bardzo wesołe. I kiedy moje ręka zawisła nad klawiaturą...
Przybyła moja siostra.
I puściła mi półgodzinny film.
Teraz czuję, że świat jest beznadziejny,
I nie dam rady już nic napisać.
A pewnie udałoby mi się to.
Gdyby nie "Opowieści z chłodni".
Ten twór wyssie z was resztki energii.
Jest chory.
Nie wiadomo więc, kiedy coś naskrobię.
Czuję się, jak gdyby została ze mnie tylko ponura skorupka.
To wszystko przez ten film...
Pozdrawiam serdecznie... ekhm...
Nie znam tego filmu, ale niezła z niego niecnota, że coś takiego zrobił z naszą Stasią! Biada mu! Ha! Gupol.
OdpowiedzUsuńWyczekuję Twego radosnego powrotu :c
B.
Nie wiem czy się skuszę... I bez wspomagacze czuję się jak nic niewarte stworzenie. Taki mam stan depresyjny aktualnie i nie chcę się jeszcze bardziej dołować :3
OdpowiedzUsuńMatko, co to za straszny film, że tak zdołował Stasię! Zgadzam się z Bukwą: niecnota! (fajne słowo tak przy okazji). Niezacna niecnota. I jeszcze przeszkodził w pisaniu opowiadania! Niezacnie:( Życzę powrotu weny, radości i pozytywnej energii!
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, nigdy nie słyszałam o tym filmie, ale w sumie... no, wiem jak to zabrzmi, ale zaintrygował mnie. Chociaż aktualnie odpuszczę, bo jakoś ostatnio jestem nie w humorze, chyba te ,,Opowieści z chłodni" wyssały by ze mnie resztki pozytywnych emocji;)
Pozwolisz, że odpowiem na Twój (notabene jak zwykle przesympatyczny ♥) komentarz tutaj:)
No... tak... ekhem... Opowiadanie się pojawi. Jakieś. Kiedyś. Przed wakacjami na pewno. Ostatnio wysłałam pewien dziwny na konkurs VG i możliwe, że się pojawi na blogu. Ale rzeczywiście ostatnio mam deficyt czasu wolnego i duuużo rzeczy do napisania... jednak obiecuję, że jakieś opowiadanko będzie.
Czytałam kiedyś (dawno, oj dawno temu) ,,Spryciarza z Londynu", ale przyznaję, że nic., ale to nic nie pamiętam! Ale chyba mi się podobało. To była moja pierwsza książka Pratchetta. Mgliście pamiętam Dodgera, i Londyn, i tę dziewczynę... no, coś tam takiego było. Matko, skleroza. Muszę wrócić, koniecznie:) Co do Świata Dysku- to prawda, akcja, jak i w ogóle fabuła, dosyć często kuleje. Często. Bardzo często. Sam mówił, że odkrył fabułę dopiero po którejś tam części. Język jest zacny,barwny, żywy, lśniący i absolutnie wspaniały, ale w kilku momentach bywa troszkę... przekombinowany? Nie zmienia to jednak faktu, że ja osobiście uwielbiam Pratchetta:)
Ooo, recital Adriana Wiśniewskiego! Ale zacnie:)
Pozdrawiam cieplutko i życzę cudownych świąt! ♥
P.
Po ,,jeden dziwny" powinno być ,,twór". Połknęłam słowo. Pardon!
UsuńCzy ten wpis miał zachęcić do oglądania tegoż filmu?
OdpowiedzUsuńNo mnie zachęcił :) Nie ma to jak jeszcze bardziej się zdołować :D
Pozdrawiam !