Witam, cześć i czołem!
Czyżbyście zastanawiali się czym jest ta poczwara na górze? Otóż naskrobałam w zeszycie z lekka kanibalistyczny obrazek i wkleiłam! Cieszycie się? Powiedzcie, że tak, toż to dzieło sztuki, wytwór stasinej wyobraźni, a to przecież zacnie mieć taką wyobraźnie. No dobrze, dobrze, może nie jest to rzecz zbyt cudowna i dobrze sfotografowana, ale macie możliwość zinterpretowania jej w dowolny sposób! Jest wielce prawdopodobne, że nóżki wystające ze szklanki potraktujecie bardziej jak żelki, a samą szklankę jako... coś, co szklanką na pewno nie jest, nie będę jednak z tego powodu rozpaczać. Powiem więcej - chociaż będzie ciekawiej ^^ Tak, tak. Ale nie o tym być miało!
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że już od trzech lat prowadzę bloga! Jak ten czas szybko leci i jak zmienia człowieka! Teraz nie wyobrażam sobie pisać postów o pomarańczy produkowanej z orangutanów, ani też umieszczać dziwnych, modelinkowych figurek, naszła mnie jednak refleksja, że przez te 1095 dni z moich ust ani razu nie padło nic mądrego i nie czuję się dumna z żadnego mojego tworu, który wystukałam na klawiaturze. Dość przygnębiające! Jest więc postanowienie na Nowy Rok, bardzo mocne i trudne postanowienie - napisać coś, co będzie mi się podobać, coś, co spodoba się też innym (choć może te dwie rzeczy się wykluczają?). Kiedyś ktoś powiedział, że autor jest swoich najsurowszym krytykiem, tyle, że w moim przypadku chyba nie o to tutaj chodzi (niestety). Moje opowiadania po prostu nigdy nie należały do najlepszych, wiem jednak, że nie da się napisać czegoś naprawdę dobrego na siłę, bo jak z góry założę sobie, że mój twór ma być najzacniejszy pod słonkiem, to w końcu nie napiszę nic. Dlatego będę pisać dużo i może w końcu stworzę to COŚ. Trzymajcie kciuki! ^^
Tymczasem, żeby było wesoło, uczynię to, co nawykła robić cała bloggerowa społeczność, czyli podsumuję minione 365 dni. Wiem, że nie jest to nic oryginalnego, ale nie musi być przecież oryginalnie (ostatnio ludzie panicznie pędzą ku inności, otrzymując wynik wręcz odwrotny)! No to zaczynamy...
Nim jednak to nastąpi (chwila napięcia równego pocieraniu balonika)
Co znowu?!
uraczę Was zakręconą, lecz ujmującą piosenką z bajki dla dzieci/dorosłych o wdzięcznym tytule "Wroniec" pana Jacka Dukaja. Jest to hymn szarzejącej społeczności (w domyśle społeczności za czasów PRL-u i stanu wojennego) przemykającej przez szarzejące ulice.
"Sza-sza-sza-sza-szarzej!
Tymczasem, żeby było wesoło, uczynię to, co nawykła robić cała bloggerowa społeczność, czyli podsumuję minione 365 dni. Wiem, że nie jest to nic oryginalnego, ale nie musi być przecież oryginalnie (ostatnio ludzie panicznie pędzą ku inności, otrzymując wynik wręcz odwrotny)! No to zaczynamy...
Nim jednak to nastąpi (chwila napięcia równego pocieraniu balonika)
Co znowu?!
uraczę Was zakręconą, lecz ujmującą piosenką z bajki dla dzieci/dorosłych o wdzięcznym tytule "Wroniec" pana Jacka Dukaja. Jest to hymn szarzejącej społeczności (w domyśle społeczności za czasów PRL-u i stanu wojennego) przemykającej przez szarzejące ulice.
"Sza-sza-sza-sza-szarzej!
Myślisz - nic.
Mówisz - nic.
Robisz - nic.
Wszystko - pic.
Sza-sza-sza-sza-szarzej!
Gęba - w ciup!
Oczy - w bruk!
Z nieba - kruk!
Sąsiad - wróg!
Każdy - wróg!
Sza-sza-sza-sza-szarzej!
Mydła - brak.
Mięso - flak.
Słowa - rak.
W pracy - strach.
Wszędzie - strach.
Sza-sza-sza-sza-szarzej!"
(Czy tylko mi się tak bardzo podoba?)
Oj...Ten post niebezpiecznie się wydłuża (ale to tylko przez ta ogromną czcionkę, ekhm)
Przygotowałam dla Was dramat ukazujący przeróżne zmiany, które nastąpiły w poszarzałym już, porośniętym grzybami roku 2015! Jest on jednak dość... obszerny, więc jeśli nie dacie rady, to, no cóż, nic się wielkiego nie stanie! Zdziwię się jeśli wytrwacie, toż to będzie wyczyn! ^^ wykrzyknik, wykrzyknik, wykrzyknik
Lekko stuknięty lecz szczery, oddający psychikę Stasi, pewnie nie do końca poprawny dramat. Uściślając - komedia (boć życie to komedia, muachacha!)
(Tłum kolorowych postaci ściśniętych w dziwacznym niezidentyfikowanym
pokoju, do którego prowadzą okrągłe iskrzące wesołością Drzwiczki - Drzwi Wejściowe, a z którego odprowadzają zdezelowane Drewniane Wrota - Drzwi Wyjściowe. Jest to, zdaje się, pomieszczenie nazywane „szaloną mieszanką uczuć panny
Stanisławy”. Jeśli ktoś mówił wam kiedyś o „niepewnej robocie” i „lęku przed
utratą mieszkania” to wiedzcie, że jest to najbardziej niepewne ze wszystkim
mieszkań, jakie kiedykolwiek zbudowano. )
Do pomieszczenia z furkotem wpada zgarbiony okularnik o obłąkanym spojrzeniu. Dzierży w dłoni odrapaną teczkę i iskrzący kalkulator.
Okularnik: Mam już tego
serdecznie dość! Niech to dziewuszysko wyrzuci mnie raz a porządnie! Niedługo
dostanę zawrotu głowy od ciągłego przechodzenia przez ten przeklęty próg.
Słyszałem kiedyś, że framugi drzwi są w stanie wymazać z głowy ogromne pokłady mądrych myśli, a ja zbyt cenny jestem, by rozstawać się z rozumem… Jeden dodać
dwa równa się trzy! Trzy do potęgo drugiej równa się dziewięć. A kwadrat plus
be kwadrat równa się ce kwadrat! Igrek równa się a iks plus be…
Kobieta o miażdżącym dwuznacznym
spojrzeniu odkleja się od ściany, którą okupywała w celach nieokreślonych i z
brwią uniesioną ku górze zbliża się do wpół obłąkanego Okularnika.
Ironia (bo takie imię nosi ta dziwna istota): Ach, tryskasz
inteligencją, kochaniutki! Co my byśmy bez ciebie zrobili!
Okularnik spogląda na nią
podejrzliwie.
Ironia: Ja Ci coś powiem i posłuchaj mnie uważnie! (ku przerażeniu wszystkich obecnych opuszcza
wiecznie uniesioną brew) Stasia wyrzuci cię jeszcze tyle razy, że ci się w
głowie zakręci (brew znów rusza ku górze),
bo to tak zdecydowana osoba… (brew
opada) Stary, spokoju doczekasz się dopiero pod koniec trzeciej klasy gimnazjum, kiedy
zmuszona będzie składać papiery do liceum, a tak, to nie łudź się, że pójdzie na
mat-fiza. To, że tu jesteś, to na pewno tylko chwilowa de….
Okularnik zostaje wypchnięty z pokoju przez Siłę Wyższą
Ironia: No właśnie. Do zobaczenia.
Cały pokój zanosi się chichotem. Po chwili przydreptuje do niego zagubiona
przybłęda pokropiona solidnie atramentem – Human.
Ironia: O rzesz, kto by się
tu tego spodzieeewał (ziewa).
Human (płacze): Ja tak tu chcę być, chlip, ale ona mnie cciągle
wywala, a ja chcę pisać, chcę pójść do tego Platera i i uczyć się o tych
wszysstkich pisarzach, ale ale ale, kto by doceniał ów kierunek! Zawsze jak tu
wchodzę, to dopada mnie ten Zwątpienie i szepcze mi bezustannie „skończysz w
McDonaldzie i tyle z ciebie będzie”, a ja chcę po prostu piiiisać! (łka)
Z tłumu wyłania się Zwątpienie. Ma
wredną twarz, której nigdy nie opuszcza złośliwy uśmieszek.
Zwątpienie (do Humana): I co? Znów ty tutaj? McDonalda ci się
zachciało?! Przecież Stasia pisać nie umie, niedojdo!
Pokój wypełnia donośny płacz. Do Zwątpienia podbiega Uniesienie w białej
szacie i zakręcony Romantyzm.
Uniesienie: Och, i trudno, że skończy w McDonaldzie! W życiu nie o
to chodzi! Trzeba pruć przed siebie, spełniać marzenia, nawet jeśli grozi to
graniem na instrumencie pod mostem! Uff… Wy nic nie rozumiecie! Żyje się raz
tylko. Stasia się przyłoży, będzie uczyć się jak szalona historii, będzie pisać
i pisać, może jakoś zwiąże koniec z końcem! Nie wolno być materialistą, konsumpcjonistą, myśleć tylko o pieniądzach.
Romantyzm (w którym podkochują się wszystkie uczucianki zebrane w
pokoju. Przystojny, ach przystojny jest on, jednak do szaleństwa zakochany w
Stanisławie No co, czemu by nie dodać sobie adoratora? Romantycznego adoratora! ^^): Dziewczyna napisze książkę, ktoś może naskrobie do niej jaką odę.
Nie, ody nikt do niej nie napisze! Stasia jest mooooja!
Ironia: Acha, uspokój się! (Zazdrosna o Romantyzm)
Romantyzm: Dziewczyna poruszy jakieś historyczne problemy, zakocha
się jeszcze bardziej w w swoim języku. Będzie siedzieć w bibliotece zakopana książkami,
a może podejmie pracę w bibliotece, ile możliwości!
Zwątpienie: Bibliotekarki często zarabiają poniżej średniej
krajowej. Jak będzie tak mało zarabiać, to rodziny nie utrzyma, jej dzieci będą
chodzić głodne… Pomyślcie o tych smutnych maluchach!
Romantyzm: Szczęścia nie mierzy się pieniędzmi!
Nagle wszyscy kulą się z bolesnym grymasem na twarzy. Na środku pokoju
stoi Wstyd i piszczy donośnie.
Wstyd: A!!! Dlaczego nie mogę się zakopać?! Dajcie mi jakąś łopatę!
No, szybko! Znowu zrobiła z siebie pośmiewisko, niech lepiej chodzi z torbą na
głowie, żeby nikt na nią nie patrzył! Ale wstyd, ale wstyd!
Ironia: Co tym razem? (szeptem)
Zero dystansu do siebie…
Wstyd: Nie zamierzam o tym mówić! Brrr… Albo nie, może zrobi mi się
lżej jak się wygadam?
Użalanie się nad sobą (wiecznie
podkrążone oczy): Mów, chłopie
.
Wstyd: Znowu dostała słowotoku przed polonistką. Brrr… Co ona sobie
teraz o niej myśli?! Dajcie mi łopatę! Stasia powiedziała o tym serialu, kursie
i wszystkim. A to przez to dociekliwe spojrzenie polonistki, ech!
Podziw: Bo ta polonistka jest mistrzem! Lepszej nie ma, oj nie.
O dziwo wszyscy potakują, mrucząc „oł je”, a w tym samym czasie przez
drzwi wślizguję się bardzo cicha postać i wykonuje mistyczne znaki rękami – A Co
Pójdę Na Kurs Języka Migowego.
A Co Pójdę Na Kurs Języka Migowego: Stasia będzie może za dwa lata tłumaczem na mszy! (wszystko ślicznie wymigane, oprócz „mszy”. Tutaj istota wykonuje znak
„kościół).
Zwątpienie: I tak nie wiem, po co jej ta umiejętność! Zmykaj, A Co
Pójdę Na Kurs Języka Migowego!
Ironia: Jakby nie miała, co z czasem robić. Może jeszcze zapisze się
na jeszcze jeden kurs, hm? (brew osiąga
apogeum wysokości)
Nagle (coś dużo „nagle” w tej historii) zrywa się porywisty wiatr.
Biblioteka Radosnego Człowieka z płaczem przytrzymuje się framugi Wyjściowych
Drzwi.
Biblioteka Radosnego Człowieka: Żegnajcie! Nie jestem już potrzebna!
(jej pomarańczowa kurteczka z literą „b”
dramatycznie powiewa na wietrze)
Zwątpienie i Stanowczość oraz Samokrytyka: Zmykaj stąd, tylko zabierasz czas, przez ciebie
wysychają Stasi oczy, zbyt często sprawdza pocztę. Może pisać dla siebie, a nie
dla ciebie. Tfu!
Sentymenty (urocza zgraja
skaczących kulek): O nieeee!
Biblioteka Radosnego Człowieka zooostajjje wessana przez Wyjściowe Drzwi.
Romantyzm: Ach to przemijanie! Jest jak ryż! Był ryż i ryżu nie ma…
Tłum Uczucianek (w tym nawet Ironia) wzdycha z rozmarzeniem. Na scenę
wkracza Wielka Tupiąca Rytmicznie-nierytmicznie Stopa.
Wielka Tupiąca Rytmicznie-nierytmicznie Stopa: Nno, tup tup, nie
mogę przestać ttupać, ttupać! A pani z orkiestry ciągle tylko krzyczy „nie tup,
Stasia, mylisz orkiestrę”, a ja sobie ttupię ttupię, bo tto lubię! To jakiś
tikk tup tup nerrwowy! Stuk puk stuk puk. Mettrum trzy czwarrrte. Stuk puk stuk
puk. Oj, znowu zapomniałam, że nie wolno tupać, pani patrzy na Stasię na wpół
rozbawiona na wpół poddenerwowana. Aj, aj, Stasia uśmiecha się przepraszającoUghhh…
Stopa ucieka. Po pięciu minutach znów się pojawia.
Wielka Tupiąca Rytmicznie-nierytmicznie Stopa: No nnie, znów mi się
zapomniało.
Stopa ucieka. I wraca.
Wielka Tupiąca Rytmicznie-nierytmicznie Stopa: Oj, pani osiąga
appoggeummm poddenerwowwannia!
Zrezygnowanie (niskie,
płaskie, płaczące, nijakie): Nie
zwracajcie na tą Stopę uwagi, ech! Po co Stasia chodzi na tą orkiesrtę?!
Przez szparę od Drzwi na maleńkich nóżkach przeciskają się mangi.
Euforia: Mangi są cool! Przeczytała 16 części!
Mangi tajniacko wychodzą sobie
Drzwiami Wyjściowymi. Słychać chlupot wody w butach Ponurego Głosu.
Ponury Głos: Mangi nie są cool.
Ironia: Matko… Gdzie ja mieszkam.
Wśród werbli i fanfarów wkracza Plastyk (uwalony farbami, że ho!),
wypychając Humana za Wyjściowe Drzwi.
Plastyk: Stasia będzie arrrtystą!
Zwątpienie: McDonald! To kierunek BEZ PRZYSZŁOŚCI! Czy Stasia w
ogóle potrafi rysować?
Plastyk: No, potrafi Ekhem, to on jest tego taki pewny! Ja nie. Trzeba było jeszcze do sztuki wtrącić Niezdecydowanie xD! Jestem wspaniałym kierunkiem – takim arrrtystycznym!
I nie poddam się! Bezpieczniejszy jestem ja od Humana (zza Drzwi Wyjściowych
wypływa łkanie Humana), bo mniej osób tam startuje oł je!
Zwątpienie: Bzdury pleciesz, a jak Stasi się znudzi chlapanie
farbkami?
Plastyk: Dlatego poszła na bezpłatne zajęcia, żeby się przekonać,
oł je!
Ironia: Ech, inteligentnie, naprawdę!
Plastyk: Czuję się taki niedoceniany!
Kurtyna powoli opada, bo
obserwatorzy rzucają w aktorów pomidorami
(i w didaskalia!). W ostatniej chwili, tuż przed wystrzałem kolorowych
fajerwerków do pokoju wchodzi Biblioteka Radosnego Człowieka.
Biblioteka Radosnego Człowieka: Gdzie jest Drugi Stopień Szkoły
Muzycznej? Już opuścił ten pokój?
KONIEC!
(i pozdrowienia dla czytelników!)