20 sierpnia 2015

Maltryk, wysuszone biedronki, czarny ogier, szampon bez detergentów - czyli to, co wszyscy znamy i kochamy

Poznajcie Stworka
Znowu przytachałam ze sobą nominację! rozleniwiamy się, co? Oj, Stasiu, Stasiu, marniutko Ci idzie z tymi "opowiadaniami" Wiem, że powinnam już dawno umieścić tu jakiś twór, ale wszystkie są w fazie początkowej. Wstyd mi trochę, bo przecież mam tyle czasu, a piszę w dość małych ilościach lecz najwidoczniej tak jest najlepiej. Nie przesłyszeliście się - najlepiej! Bo to nie jest tak, że nie mam weny, czy że mój kunszt literacki jest dość marniutki, czy że ślęczę nad klawiaturą z tępym wyrazem twarzy, nie, nie (ekhm!). Po prostu jestem na tyle empatyczna by wyczuć, iż nie tego teraz Wam trzeba! Tak! Tylko o to mi chodzi (uwierzył ktoś?). Omińmy jednak ten niewdzięczny temat i wskoczmy w wesoły świat nominacji. Ta, którą zaraz rozpiszę, jest dobrze nam znaną przyjaciółką czyli przesławną LBA, która zapukała w me skromne progi już jakiś czas temu, ale jakoś przekładałam jej tu umieszczenie (i napisanie). Teraz jednak jest moją jedyną deską ratunku, a dziękuję za nią Oli! Pytania są przesympatyczne, idealne na wesoły przerywnik od mojej "twórczości". 

1. Co myślisz o swojej lampie?
Żebym lampę miała jedną, odpowiedź byłaby krótka, na szczęście mam... sześć! Ich nadmierna ilość spowodowana jest troską taty o oczy swych córek, z których jedna nosi okulary, a druga okulary nosić może i które pochłaniają w niezdrowej ilości książki. Pierwsza z lamp wypina dumnie klosz w samym centrum sufitu, gdzie gromadzą się niezliczone oddziały biedronek przyciąganych światłem. Dlatego kiedy spojrzę w górę, widzę ich zwęglone ciałka. Ekhm (był to motyw wykorzystany w "Mirze i Sawie"). Dwie kolejne lampki uśmiechają żarówki przy łóżku, gdzie niszczymi ze współlokatorką swoje patrzajki nad papierowmi przyjaciółkami i jeszcze dwie podświatlają nam podręczniki i zeszyty zgromadzone na biurkach. Szósta lampka jest starą, granatową gwiazdką z czasów dzieciństwa, kiedy to towarzyszyła nam podczas ciemnych wieczorów. Do niej jestem przywiązana mimo, iż jest troszkę nadłamana. 

2. Jeśli do końca życia miałabyś chodzić w jednych butach, jakie buty by to były?
Do końca życia? Nie jest mi to straszne, gdyż (albowiem, bo) jestem niezmiernie nudnym osobnikiem, który wcale nie lubi wielkich zmian w swoim ubiorze, czy w posiadanych rzeczach. Mam kurtkę? To mam tą jedną przez dwa lata, aż z niej nie wyrosnę (a potem mam ochotę kupić taką samą...). Butki jednak to inna sprawa, bo trzeba mieć różne pary na różną pogodę. Hm. Ale myślę, że najbardziej uniwersalne byłyby półbuty. Chyba, że wyhodowałabym sobie hobbicką podeszwę i obuwia mieć bym nie musiała (po wędrownej zbliżałam się do tego stanu!) ^^

3. Rower czy rolki?
Rower. Bo jak można przywiązać się do rolek w sensie niedosłownym? Taki rower to zupełnie inna sprawa, jeździsz sobie na nim jak na koniu, walecznym, metalowym ogierze, czujesz wiatr we włosach, delikatnie przekręcasz kierownicą i jesteś już gdzie tylko byś nie chciał. W dodatku z rolek wyrosłam, a na mym "ogierze" podążam codziennie do Szkoły Muzycznej. 

4. Wolałabyś iść do kina na premierę drugiej części Kosogłosa czy do teatru na RENT lub Metro?
Czuję, że za tą odpowiedź ześlę na siebie potępienie czytelników, lecz nie pójdę na łatwiznę i nie skłamię... nie wiem czym jest RENT. Znaczy, teraz już wiem, ale tylko dlatego, że odwiedziłam kochaną Wikipedię. Mimo to ogłaszam: zawsze wybiorę teatr, a Metro lubię! 

5. Jaki jest Twój ulubiony owoc?
Uwielbiam poziomeczki. Maleńkie istotki osładzające strudzonym wędrowcom życie, gdy sapiąc zdobywają szczyty.

6. Jakiego szamponu do włosów aktualnie używasz? Jesteś z niego zadowolona?
O matuleńku. Ostatnio używam najwięcej (wyprawa do  łazienki) Garnier Fructis, który miło pachnie cytryną i chyba nie robi nic szkodliwego z moimi kudłami. Gdy jestem na wsi przerzucam się na Białego Jelenia bez detergentów xD

7. Z jakiego swojego sukcesu w tym roku szkolnym jesteś dumna najbardziej?
S u kc e s u? Stasia i sukces. Te dwa terminy skutecznie się omijają, lecz jest coś  z czego jestem dumna. Zatopmy się we wspomnieniach...
Mamy w szkole wuefistkę, którą cała masa uczniowska (bez wyjątków!) uwielbia! Jest to człek niezmiernie sympatyczny, lecz stanowczy. I dlatego, gdy poprosiła mnie bym pojechała na zawody, nie odmówiłam. Odmówić pani Zuzi? Nigdy. Próbowałam marudzić, mówiąc " ja nie potrafię biegać (co jest prawdą!)", "na stadionach to już zupełnie sobie nie radzę", jednak nauczycielka była nieugięta. Zaśmiała się tylko i posłała mnie TAM. Kiedyś może biegałam, ale w podstawówce i to na zawodach przełajowych póki nie dopadła mnie grypa i nie padłam jak długa po przebiegnięciu mety, nie odbierając nagrody, gdyż w czasie jej wręczania leżałam na trawie wachlowana przez wuefistkę, ekhm, nie oczekiwałam więc dobrych wyników. I dobre nie były. 2:07 na 600m. Potem, na następnych 2:05, a jeszcze na następnych... 2:01 i drugie miejsce! :) Nigdy nie dostałam medalu, a wtedy dostąpiłam tego zaszczytu. Wiem jednak, że udało mi się tylko dlatego, że nie startowało zbyt dużo dziewczyn trenujących. 

8. Czy na pulpicie Twojego komputera panuje okropny nieład niczym na moim czy wręcz przeciwnie - masz wszystko pięknie poukładane w folderach?
Mam wszystko mniej więcej poukładane. Komputer dzielę z siostrą, dlatego stworzyłam sobie zgrabny katalorzek o wdzięcznej nazwie "Stasi^^", gdzie panuje porządek! 

9. Jaka jest Twoja ulubiona bajka Disneya, DreamWorks'a, czy czego tam chcesz? Dlaczego?
Uwielbiam bajki, płaczę na bajkach lecz wierzę, że nie jest to argument, by nazwać mnie infantylną. Bardzo dobrze wspominam "Planetę skarbów", gdzie wzruszam się na tej oto piosence:


10. Nosisz zegarek? Jeśli tak - jaki? Jeśli nie - jaki chciałabyś nosić?
Mój zegarek ma na imię Stasiu vel Stanisław i siedzi sobie na mym lewym nadgarstku od drugiej klasy szkoły podstawowej, więc od sześciu lat. Nie wyobrażam sobie mieć innego xD Praktycznie go nie ściągam. Jednak wuefistom wcale to nie dopowiada, dlatego kilka razy zostawiłam go w szatni, by później wędrować do gabinetu dyrektora, który ogłaszał przez radio węzeł, że "ktoś zgubił zegarek". 

11. Na co zwracasz szczególną uwagę, kiedy poznajesz nową osobę?
Bardzo lubię poznawać nowe osoby i jak to homo sapiens działa na mnie to "pierwsze wrażenie" Wydaje mi się, że zwracam uwagę na to jak dany osobnik patrzy, jak mówi i no, na wygląd (choć chciałabym być od tej ostatniej kwestii wolna, bo przecież łatwo się pomylić, oceniając "książkę po okładce"). 

I hop! Skończyłam! Od dawna nie wymyślałam żadnych pytań, myślę więc, że tym razem mogę spróbować (nie jestem jednak w tym najlepsza). 

1. Gdybyś mogła  posiąść ot tak jakąś umiejętność, jaka umiejętność by to była? 
2. Możesz wymyślić sobie towarzysza wspaniałej, długiej wyprawy, a ten zmaterializuje się u Twego boku. Jaki byłby to towarzysz?  
3. Przyznałaś się komukolwiek ze swoich znajomych, że masz bloga czy utrzymujesz to w ścisłej tajemnicy, by nikt nie czytał Twoich zapisków? 
4. Masz w swojej szkole jakiegoś ciekawego nauczyciela (z własnego doświadczenia wiem, że to bardzo prawdopodobne)? Jeśli chcesz, rozpisz tu jego portret psychologiczny! 
5. Gdybyś wskoczyła do telewizora i mogła wypowiedzieć jedno zdanie do widzów, jakie zdanie by to było? 
6. Co kojarzy Ci się ze słowem "maltryk" (które być może nie istnieje...)?
7. Możesz coś wybudować za pomocą myśli... co to jest?
8. Jak często korzystasz z internetu w celach blogowych?
9. Wybierasz miesiąc bez słodyczy czy internetu?
10. Czy napiszesz w tym pytaniu swój monolog wewnętrzny? Przy odpowiedzi "tak" proponujemy to tu zrobić!
11. Słyszysz rozdzierający krzyk za oknem o północy, który wyrywa Cię ze snu. Co robisz? 

Nominuję, jeśli tylko osobniki te mają chęć wziąć udział w tej zabawie:

Adarę Cahan z Oddychając Pomysłami (choć blog ten zniknął, lecz mam nadzieję, że tylko na chwilę...)
Lunatyka z I don't care 
Bukowinę z Sztuk i banialuk
Bonę von Turkę z Terra-Feliks
i każdego kto tylko ma ochotęna pytania powyżej odpowiedzieć. 

Pozdrawiam serdecznie
PS. Przepraszam, że ostatnio nie odwiedzam blogów, ale byłam w górach...następny tydzień też nie zapowiada się lepiej, lecz jak tylko będę mogła nadrobię zaległości!

4 sierpnia 2015

Zacny post

Drodzy Panowie (bo kto zdoła przewidzieć czy przed ekranem komputera nie kręci się jakiś młodzian, który zbyt jest nieśmiały, by napisać komentarz?) i Panie (bo co do obecności Pań nie mam najmniejszych wątpliwości! Ufam w prawdziwość Waszej tożsamości!)
Post ten piszę wieczorem, dlatego boję się czy będzie mieć jakikolwiek sens, apeluję więc o zachowanie wszelkiej ostrożności, choruję bowiem na umysłociągutkę, która uaktywnia się po dziewiątej wieczorem, kiedy to mój mózg po prostu bez jakiegokolwiek pozwolenia idzie spać. Nie jestem pewna czy wypada mi w takich okolicznościach napisać tak zacnego posta, ale spróbuję, mając jak najlepsze intencje. Teraz oczy wszystkich czytelników wylatują z orbit - czyżby Stasia powiedziała, że jej post jest (nerwowe przełknięcie śliny) "zacny"? To przecież absolutnie niemożliwe! A jednak, kochani Czytelnicy, chyba taki właśnie będzie. Mówię to z niezachwianą pewnością i grobową miną, stukając uroczyście paluchami. A paluchy zaraz wybębnią Wam, czego świadkami będziemy:
Stuk stuk stuk...
Stasia 
Stuk stuk
ma zaszczyt
Stuk stuk stuk
przedstawić
Stuk stuk stuk
pięć
stuk 
(dlaczego tylko pięć?)
stuk stuk stuk
wspaniałych,
stuk stuk
absolutnie ulubionych
daj sobie spokój z tym "stuk stuk"! Onomatopeja, onomatopeją, ale przestań!
blogów! Nominowano mnie bowiem do tego, w co nadal uwierzyć nie mogę.


Niech pan Czajkowski wprowadzi nas w odpowiedni nastrój, który panować będzie podczas przemarszu pięciu cudownych linków i ich ciamajdowatych giermków (w rolę giermków wcielą się moje niezgrabne lecz płynące z głębi serca opisy). Czy jesteście gotowi?
- Już od jakiś pięciu minut! Przyrost formy nad treścią to przecież męczący błąd! - Już dobrze, dobrze.
Nie przeciągając więc, oddam głos szanownemu jury! 
Na scenę wskakuje maciupeńka postać w nieuprasowanej, granatowej sukience, która nieśmiało okręca sobie warkoczyk wokół palca i niemalże szeptem oznajmia:
-Ekhem... Mamy przyjemność przedstawić Państwu... - Wpatruje się z przerażeniem w mrugający reflektor, który nieremontowany od wieków zapomniał, co to znaczy jednostajny snop światła. 
W tym właśnie momencie zza kulis wynurza się zniecierpliwiony Zaraz, który nigdy nie dopuszcza do siebie braku profesjonalizmu, więc teraz czerwieni się ze złością, zniesmaczony tak okropnym zachowaniem występującej. Jest on stworzeniem zamieszkującym literkę "p" w adresie Biblioteki Radosnego Człowieka, z której wychodzi, by wstawiać złośliwe, pisane małą literą zdania w moich postach. To, jednym słowem, sarkastyczny, krytyczny głos w stasiowej głowie. Stoi teraz w blasku chwały i wypinając dumnie pierś, wykrzykuje z idealną dykcją i biało-zębnym uśmiechem, oczywiście. 
-Zapraszamy niejaką Polę (z Gdańska) i jej przesympatycznego, zakręconego, zupełnie niezwyczajnego bloga o wdzięcznym lecz z pewnością zakłamanym tytule: Taki zwyczajny blog. Specjalnie na tą okazję przygotowaliśmy piosenkę!


Kącik pani Poli jest zacny, tak zacny, że jego adres wklepuję kilka razy dziennie, by zobaczyć czy nie pojawiło się na nim przypadkiem coś nowego. Jeśli zaś coś się pojawi, a na szczęście nie zdarza się to rzadko, człowiek nigdy nie jest zawiedziony. Zawsze mogę liczyć na opowiadanie o tematyce zupełnie nieprzewidywalnej. Mitologia? Baśnie? Choroba psychiczna? Obyczajówka? Monolog wewnętrzny? Historia Paryża? Pola napisze wszystko i zrobi to z takim smakiem, humorem, ładując w swe twory tyle geniuszu, że komentując ją, nie mogę przestać się uśmiechać i nie nadużywać radosnych emotikonek. Myślę, że ta bloggerka szczyci się niezwykłą spostrzegawczością i wykorzystuje ją nie tylko do pisania, lecz także do fotografowania. Tak, tak, drodzy Państwo, co to dla niej przyczajać się za kwiatkiem, by zrobić artystyczny portret? A pikuś. Zdjęcia jej za to nie należą do zwyczajnych i cieszą zmęczone błyszczącym ekranem oko. Nie raz też łamałam sobie głowę jakim cudem ta niezwykła osóbka zapamiętuje tyle życiorysów przeróżnych artystów, o których też tworzy cudowne notki biograficzne. Czytanie ich to czysta przyjemność! W ogóle Pola z rzeczy potencjalnie nieinteresujących potrafi wyczarować byty absolutnie wciągające i za to, m.in, uwielbiam ten jej sympatyczny, iskrzący geniuszem kącik. Sama Pola wprawia mnie w zakłopotanie, kiedy np. napisze przeogromny komentarz (zdarzyło się raz nawet, że był dłuższy od mojego posta), w którym zamieści tyle wszelakich spostrzeżeń, że czuję iż jest to prawdziwy czytelnik z krwi i kości. Zawsze jest szczera (tak przynajmniej mi się wydaje), wie co to konstruktywna krytyka, a gramatykę, choć sama się do tego nie przyzna, ma chyba w małym palcu jak nie w paznokciu :) Wszystko co wyjdzie spod jej ręki, nawet jeśli to tylko uwaga, komentarz, post, opowiadanie, recenzja jest dopracowane i zgrabne, ot co! Czasem trudno mi uwierzyć, że jesteśmy w podobnym wieku, ale, co będę ukrywać, to chowające się w niej wariactwo przypomina mi, że jednak zbyt stara być nie może.

Taki zwyczajny blog wychodzi uśmiechnięty w akompaniamencie braw i wiwatów.
-Teraz na scenę zapraszamy... - Zaraz zdumiony zerka na kulisy, z których już po chwili da się słyszeć przenikliwe gwizdanie. Publiczność wciąga w nozdrza aromatyczny zapach...herbaty! Czy już domyślacie się o kim mowa? Na scenę wskakuję uśmiechnięta osóbka z tacą zapełnioną filiżankami. - Właśnie miałem wywołać człeka tego, ale skoro sam przyszedł... Oto przed Państwem Ola z przytulnego, herbacianego zakątka o chwytliwym tytule Nasz i herbatki świat! I znów przygotowaliśmy piosenkę!


Ola potrafi robić dosłownie wszystko - gra na gitarze, ukulele, pianinie, flecie poprzecznym i marakasach (bo to przecież też instrument), śpiewa, chodzi na zbiórki, wspina się po górach, a także w chwilach wolnych - wpada na blogosferę, by ocieplić ją swoimi cudownymi postami. Prawdę mówiąc, nie znam jej (jak i żadnej z wymienianych osób) osobiście, jednak jednego jestem pewna - jest to  osóbka niezwykle radosna, pełna życia, pasji, entuzjazmu, miłośniczka bajek, która w każdym swoim komentarzu, czy też w notce na blogu nie obędzie się bez emotikonek, bo jeśli w człowieku jest tyle radości, to musi ją nie tylko w  słowach, ale i w buźkach oddać. Myślę, że nie trzeba być miłośnikiem muzyki, harcerstwa, bajek Disne'a czy studia Accatus, by do Herbatki wpaść. Jeśli ktoś jest przygnębiony, to właśnie ten przytulny internetowy kącik  będzie doskonałą odskocznią od wszelkich smutków i zmartwień. Ola pisze w większości o swoim życiu - opisuje co ciekawsze zbiórki czy górskie wypady, dzieli się swoimi muzycznymi zainteresowaniami. Aż człowiek czasem nie może uwierzyć, że można robić aż tyle! Przez te kilka lat uporczywego klikania w klawiaturę zamieniła się w mistrza od zdawania relacji. Myślę, że nic tylko pójść z takim osobnikiem na ognisko i popiec kiełbaski ^^

Wszyscy raczą się herbatką, a blog zeskakuje ze sceny i siada wśród publiczności. Zaraz ignorując poparzone gorącym kubkiem palce odchrząkuje:
-Powitajmy serdecznie Bonę von Turkę zwaną również jako Hipis i jej dość specyficznego bloga o zagadkowej nazwie Terra-Felix (co chyba oznacza kraina szczęśliwości).

Myślę, że "Obława" - jeden z najsłynniejszym utworów Kaczmarskiego - jest tu jak najbardziej na miejscu ^^

Jest to jedyny blog pod słonkiem, do którego komentarzy pisać nie potrafię, bo zawsze boję się, że palnę coś głupiego. I tkwię tak 10 minut nad klawiaturą, niby wiem, co chciałabym powiedzieć, ale nie zawsze udaje mi się przemóc i kliknąć to "wyślij". Nie, nie, Stasiu, już lepiej zachować to dla siebie. Posty Bony von Turki są ironiczne, z humorem, zahaczają o sprawy poważne jak Ojczyzna, lecz również kompletnie absurdalne, czasem wydaje mi się, że osobnik ten nie potrafi napisać niczego zwyczajnego, bo nic takiego na jej blogu się jeszcze nie pojawiło. Najbardziej ze wszystkiego co tworzy Hipis lubię opowiadania! Są takie, no nie wiem, z klimatem, najczęściej głównym bohaterem jest człek w glanach, który szczyci się dużym dystansem do siebie i nadprzeciętnym zmysłem obserwacji. Można się pośmiać, pomyśleć i wyłapać mnóstwo ciekawych zdań. Boję się za to postów poświęconych muzyce, bo autorka bloga rzadko ogranicza się do kilku utworów. Czymże jest kilka? Niech będzie kilkanaście! No, a ja, hm, nie zawsze jestem nimi zachwycona i często nawet nie słyszałam żadnych z  tych tytułów. Ale jakoś kształtować swój gust muzyczny trzeba,  a Bona von Turka doskonale zdaje sobie z tego sprawę i dokształca swoich czytelników. Dzielnie więc odsłuchuję tych utworów, a co! Dzięki niej właśnie pokochałam Kaczmarskiego, Gintrowskiego i innych znakomitych jegomości. Myślę więc, że warto. Zachwyca mnie też jak autorka Terra felix opisuje swoje życie, trudno mi jakoś czasem uświadomić sobie, że ten człek żyje naprawdę, że można w taki sposób przedstawić swoją codzienność. To jest mega. I czego też ta humanistka nie wie? Zna się na historii Polski, wierszach, zabytkach, muzyce, sztuce... Puki nie wstąpiłam w jej progi nie wiedziałam, że czołgi mogą być interesujące! Nic tylko popaść w refleksje i zacząć się dokształcać.

Bona von Turka z brzękiem zabiera swoją gitarę, Lodzię, i znika. Publiczność zdziwiona mruga. Zaraz odchrząkuje zakłopotany lecz po chwili opamiętuje się i woła:
-Czy jest wśród nas Bukwa?
Cisza. Słychać tylko brzęczenie muchy.
-Pani Bukwo, niechże się pani pokaże!
Kobieta w granatowej sukience, która wcześniej miała zapowiadać, ale zjadła ją trema, podbiega do Zaraza i drżącym głosem oznajmia:
-Jacyś..em... jegomoście przyszli. Prosili, żebyś to przeczytał na głos. - Podaje koledze zmiętą karteluszkę.
-Czy mogę działać wbrew scenariuszowi? - Zaraz drapie się w zamyśleniu po głowie. - A. no tak. - Uśmiecha się chytrze. - Nie mam scenariusza, bo Stasi nie chciało się go pisać! Niech więc ma teraz za swoje! - Wybucha niekontrolowanym lecz eleganckim śmiechem. - Teatr Bukwa ma zaszczyt przedstawić "Nędzników"! Prosimy o brawa! Cco?!
Na scenę wtacza się orkiestra.
-Ale... - Zaraz rozszerza oczy.
Dam dam da daaaaaam! (skrzypce i te sprawy)
-To trwa...
Dam dam da daaaaaam!
-Dwie godziny!!!
[dwie godziny później - po przebojowej roli Bukwy i zachwycie publiczności]
Zaraz blady niczym ściana, kolebiąc się na boki staje na środku sceny.
-Ekhem... to teraz. Po tym m i ł y m przerywniku zapraszamy, jak się okazuje, ponownie Bukwę i jej Otchłań Internetu. Orkiestro, jak już tu jesteś to zaintonuj jakoś muzykę może.


Otchłań internetu a w niej... człek tak zwariowany i dziwaczny, że trudno to wyrazić słowami, moimi słowami. Czasem zastanawiam się czy Bukwa używa codziennych wyrazów czy może jej język składa się tylko i wyłącznie z oryginalnych ubarwień i zwrotów. Ha. Czytałam raz kawałek jednego z jej postów na głos mojej siostrze, nie dowierzając, że język ten nie jest stylizowany, ale płynie z serducha autorki. Nigdy nie spotkałam osobnika, który mówiłby podobnie! I to jest absolutnie wspaniałe w Otchłani! Musicie, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, zajrzeć tam i zobaczyć to na własne oczy. Hm. Wyszło trochę tak, jak gdyby Bukwa była jakimś wybrykiem natury, nie o to mi chodziło, oj nie! Po prostu uwielbiam jej styl pisania i myślę, że trzeba go posmakować. Posty Bukwy są barwne, rozśmieszają, zawierają różne niespotykane rozważania i przemyślenia, a także musicale. To w Otchłani dowiedziałam się, że po tym świecie pałęta się młodzież, która lubi ten gatunek, a nawet ma manię na punkcie "Nędzników" (Ola z Herbatki chyba też się do niej zalicza, To jakiś spisek! xD ). Bukwo, chylę więc czółka!

Bukwa, jak na aktora przystało, kłania się, pstryka palcami, chwyta linę zwisającą z sufitu, której wcześniej tu nie było i znika w... otchłani! Zaraz prostuje garnitur. Jeszcze chwilę, a nie wytrzyma, pozwalając by wrząca irytacja wyciekła mu uszami i zabrała hen daleko jego wrodzony profesjonalizm.
-A teraz - mówi - prosimy na scenę Bukowinę, która przyjechała do nas wprost ze Sztuk i banialuk.
Bukowina wychodzi na środek sceny w czerwonych trampkach. Wszyscy wpatrują się w nią w napięciu.


Sztuki i banialuki

Na bloga Bukowiny weszłam dwa lata temu, bezmyślnie zabierając się za najstarsze opowiadanie (które i tak mi się podobało, ale autorka tejże strony zastrzegła, że tak starych postów nie powinnam już czytać). No dobrze, to człek zabrał się za te najnowsze i to było cudo! Magia. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Klimat mokrych Bydgoszczy (to bardzo fajny klimat!), wspaniałe, barwne postacie, specyficzna narracja i multum różnych ciekawych spostrzeżeń i niespotykanych opisów. Nazwałam sobie ten typ twórczości bukowinowym i nikt takiego, zdaje się, nie posiada. Więc warto wpaść i go poznać! Zawsze zadziwiało mnie, że autorka tych opowiadań potrafi opisać szarą, nudną codzienność, którą często w opowiadaniach się pomija, a u Bukowiny nie ma czegoś takiego jak bohater bez przyzwyczajeń, zainteresowań itd. Jest żywy, wydawać by się mogło, że prawdziwy i namacalny. Bardzo to lubię. W dodatku Bukowina, według mnie, jest człowiekiem bardzo ciekawym, obytym z literaturą, który zawsze czymś zaskoczy. I nie należy do gatunku bloggerów, którzy ozdabiają posty grafikami z google, ale wszystkie obrazki sama tworzy i wychodzi jej to genialnie! Nawet toaletę narysuje tak, że się człowiek zachwyci. Ale już nie mówię nic więcej. Wystarczy kliknąć link i samemu się przekonać.

Zaraz zamyka z łaskotem teczkę (tak, tak. Z łaskotem!) i naburmuszony wychodzi. Cały świat zasnuwa się mgłą, po której nastaje wesoła ciemność. Jeżeli tych pięciu osobników nie pamięta swojego pobytu w Bibliotece Radosnego Człowieka, jak i swoich wystąpień, to nie mam na to żadnego wytłumaczenia. Wszak tam byli i ja tam byłam, post ten stanowi dowód! Chciałabym powiedzieć jeszcze o innych blogach, ale jak pięć, to pięć. Chociaż może to i dobrze? Opisy me były nad wyraz niezgrabne i większej ilości moglibyście nie przeżyć. Wspomnę jednak jeszcze o tych kilku kątkach i uciekam. A oto przed państwem:
Em poleca
Gosiarella
Zaczarrowana
Lunatyk
Wszyscy są wspaniali!
I tym oto miłym słowem kończę najzacniejszego posta, jaki pałętał się po tej stronie!

Pozdrawiam serdecznie!