3 października 2016

Z serii biedne życie Niedoszłego Plastyka

Niedoszły Plastyk nie wstaje, rozkosznie się przeciągając. Niedoszły Plastyk nie wyłącza budzika. Niedoszły Plastyk nerwowo podrywa głowę i w niepewnych ciemnościach stawia stopy na zimnej podłodze. Niedoszły Plastyk nie udaje się do kuchni, by w akompaniamencie szumiących rur rozkoszować się gorącą herbatą. Niedoszły Plastyk dopada łazienki i oślepia się rażąco białym światłem żarówki. Niedoszły Plastyk próbuje zrozumieć, dlaczego nie leży w cieplutkim łóżeczku. Niedoszły Plastyk co chwilę zerka na zegarek.
5:30
5:40
5:50
Gdy Słońce nieśmiało wynurza się zza bloków, on już tam jest. Czeka sobie spokojnie oparty o blaszaną wiatę i przygląda się obłoczkom pary ulatującym z jego świeżo wyszczotkowanej paszczęki. Nadjeżdża autobus. Niedoszły Plastyk podskakuje. Próbuje równocześnie założyć napakowany plecak, wyciągnąć z kieszeni elektroniczny bilet i zmieścić się z swoją dwumetrową teczką w drzwiach. Na ogół wychodzi to, jak wychodzi. Dziesiątki par zmęczonych oczu przygląda mu się z niechęcią. Teczka nie szczędzi kuksańców za te spojrzenia.
„Przepraszam”.
„Pardon”
„Ojej, przepraszam”
„Aj, nic się pani nie stało?”
Niedoszły Plastyk nie potrafi usiąść z gracją. Albo z godnością. Niedoszły Plastyk musi wywrócić lud, który stoi mu na drodze, zaklinować się w przejściu, wywinąć koziołka na zakręcie, by w finale ciężko i niezdarnie opaść na krzesełko. O ile takowe upoluje. Sąsiad przyciśnięty do okna odsuwa się dyskretnie, kiedy Niedoszły Plastyk wyciska siódme poty, by postawić teczkę w stabilnej pozycji. Niedoszły Plastyk stara się cichaczem wyjąc książkę z plecaka.
Książka ląduje na ziemi.
Plecak.
I teczka.
Niedoszły Plastyk mówi „przepraszam”. 
Przepraszam.
Przepraszam.
Przepraszam.
  
Powyższy twór (z serii - biedne życie Niedoszłego Plastyka) zainspirowany słowami Pani Koleżanki z Klasy:
"Kiedy uda mi się z tą teczką godnie i z gracją dotrzeć do Plastyka, to będzie znak, że jestem tym Plastykiem"
Póki co, żadne z naszej skromnej załogi nim nie jest. Zdecydowanie.

Pozdrawiam cieplutko:
I pamiętajcie (jak powiedział to Nasz Pan Polonista, który być może kogoś cytował) - Artystą się nie jest, artystą się bywa, bo inaczej nikt by z nami nie wytrzymał.

7 komentarzy:

  1. Wasz Pan Polonista chyba został chwilowo moim Bogiem :D
    Aaaaaach, jakże ja uwielbiam Twój styl pisania! Taki... ojej! Filuterny? Zadziorny? Przeciepły? Absolutnie przezabawny? Nie umiem tego nawet opisać :D
    W sprawie teczki (która daje kuksańce - strasznie mi się podoba to sformułowanie swoją drogą) łączę się w bólu, bo od roku tłukę się komunikacją miejską wszelkiej maści z gigantyczną wiolonczelą. I torbą pełną książek. Ewentualnie z wielkim, wypchanym plecorem i ukulele w zmaltretowanym futerale. Zatem: pjons!
    Życzę Ci ostatecznego zostania Doszłym (? nie, tak się chyba nie mówi :D) Plastykiem!
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i zostać mężem, bo, uwaga, ma gość 25 lat. Jest przypuszczalnie kawalerem. I trafił do klasy z 26 babami. Biedak. Nie no, żartuję, oczywiście, ale śmiesznie jest mieć tak młodego nauczyciela!
      Przeogromnie, przebardzo i w ogóle z całego serca dziękuję! Kurczeeee, to, że komuś podoba się, jak piszę, wprawia mnie w zdumienie. I dumę. Zwłaszcza jeśli mówi to taka Bukwa! Dziękuję! Aj, zaraz się rozpłynę ^^
      A co do wiolonczeli - cieszę się, że ktoś to rozumie! Wiolonczela musi być jeszcze o tyle kłopotliwa, że to naprawdę wartościowy przedmiot i trzeba o niego dbać. A teczka to... no, teczka.
      Pjons, Bukwo!
      (Obawiam się, że mogę nie dożyć tytułu Doszłego Plastyka i na wieki wieków pozostać tym Niedoszłym 0.0)

      Usuń
  2. Jednym słowem: Magia ♥
    Wieloma słowami: Ten tekst jest przecudowny! Zgadzam się z Bukwą - Twój styl jest ciepły, filuterny, a przy tym taki lekki, dowcipny, zabawny, barwny i... swojski? Nie wiem, jak to określić. Po prostu taki, że aż człowiekowi uśmiech wykwita na twarzy, taki, że gdzieś tam po lewej stronie klatki piersiowej rozlewa się ciepło, taki, że czytelnik śmieje się, jednocześnie zachwycając nad językiem. Cudeńko!
    Przygody Niedoszłego Plastyka wywołały u mnie zarówno śmiech, jak i zrozumienie. Więc Stasiu, nie jesteś sama. Tyle tylko, że ja robię zamieszanie z samym tylko plecakiem i samą swoją osobą. Co jest dosyć smutne. Kiedyś zobaczyłam w tramwaju koleżankę i chciałam się do niej przemieścić, wpadając przy tym na wszystkich, miażdżąc ich wypchanym plecakiem.
    Ekhem.
    W każdym razie, tekścik przeuroczy, przezabawny, taki, ach ♥
    Słowa polonisty bardzo zacne. I koleżanki również:D
    Pozdrawiam cieplutko!
    P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki to ciepły i zabawny tekst :) Plastycy nie mają lekko, bo te duże teczki, czy pełne siaty bibuły, farb i innych akcesoriów to jest prawdziwa mordęga, szczególnie jeśli poruszają się komunikacją miejską, gdyż są jeszcze troszkę "niedoszli" :D
    Nie mniej jednak podziwiam wszystkich, którzy mają talent i potrafią coś pięknego namalować, ulepić czy stworzyć. Powodzenia i dla Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sympatyczny tekścik, cieplutki, aż coś zachichotało w środku! Nieraz widzę, drobniutkie dziewczyny z ogromny tekami. Tłuką się przez to miasto, częstują kuksańcami i takie zatroskane miny mają, że czasem mi ich żal. Są takie malownicze!
    Ja, swoją drogą,też codziennie przeżywam mordęgę.Samo wyszperanie w tym autobusie zacisznego miejsca, gdzie w spokoju mogę sięgnąć po książkę, graniczy z cudem! A co dopiero potem - eh szkoda gadać, bo ja mam zawsze to nieszczęście, że przewracam kolejne strony tuż przed czerwonymi światłami, przystankiem czy zakrętem. Dwie ręce - mało , a sztuki przewracania stron jedną, nie opanowałam, więc co rusz wpadam na kogoś, kto bynajmniej za ten fakt mnie nie wielbi. I wychodząc z autobusu, jestem już tak najedzona zmieszaniem, do tęgo wszyscy częstują mnie nieprzychylnymi spojrzeniami, że całkowicie nie mam ochoty na śniadanie...

    trzymaj się dzięki za super tekst! Niela z bloga → KOI

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry bardzo!
    Nawet nie wiesz jak miło wrócić po tak długim czasie do tak cudownego zakątka! ^^
    Powiem szczerze, że ten tekst jest bardzo prawdziwy. Ale ja uwielbiam takich ludzi! Od takich artystów (może i niedoszłych, ale jeżeli ktoś robi cokolwiek w zakresie plastyki lepiej niż ja, to już jest artystą...) tętni radość, życie, szczęście, bo oni wiecznie są w takim miejskim pędzie. Żeby tylko zdążyć, żeby się ogarnąć, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Zaczęłam to dostrzegać, kiedy ostatnio coraz częściej jeżdżę po Krakowie. Z resztą sama czasami jestem kimś na wzór niedoszłego plastyka, tylko że w moim przypadku to bardziej niedoszły muzyk. Kiedy mam 2 torby, plecak, gdzieś pod pachą flet, często w ręce nuty, których nie zdążyłam spakować albo kawę, którą jeszcze kończę pić. Baardzo lubię ten stan, bo w zasadzie wiem, że i tak uchodzę wśród społeczeństwa za dziwaka, więc jeśli odwalę coś głupiego, to raczej nic się nie stanie...
    Podsumowując - niedoszli artyści są super! I szacun dla Pana Polonisty! :D
    Pozdrawiam serdecznie! ^^
    Ola z Herbatki

    OdpowiedzUsuń
  6. To, że Niedoszły Artysta nie porusza się idealnie jest bardzo artystyczne. Gdyby Niedoszły Artysta nie miał wad, byłby Nudnym Niedoszłym Artystą. Być może się nie znam, ale według mnie artyzm polega na świetnych pomysłach i tworzeniu, nie byciu idealnym wzorem człowieka, który nie potyka się i cały czas idzie prosto. Super fajny z Ciebie Artysta.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku,
Jeśli masz choć trochę siły po tak wyczerpującej notce napisać komentarz, zrób to, bo sprawisz tym niewymowną radość autorce.