17 marca 2016

"Ten chłód i zimny wiatr wprawiają w melancholię, dlatego witam ciepło wszystkich moich pracowników w ten zimny dzień"

Wiecie...
Miałam napisać dzisiaj opowiadanie.
Bardzo wesołe. I kiedy moje ręka zawisła nad klawiaturą...
Przybyła moja siostra.
I puściła mi półgodzinny film.
Teraz czuję, że świat jest beznadziejny,
I nie dam rady już nic napisać.
A pewnie udałoby mi się to.
Gdyby nie "Opowieści z chłodni".
Ten twór wyssie z was resztki energii.
Jest chory.
Nie wiadomo więc, kiedy coś naskrobię.
Czuję się, jak gdyby została ze mnie tylko ponura skorupka.

To wszystko przez ten film...

Pozdrawiam serdecznie... ekhm...

5 komentarzy:

  1. Nie znam tego filmu, ale niezła z niego niecnota, że coś takiego zrobił z naszą Stasią! Biada mu! Ha! Gupol.
    Wyczekuję Twego radosnego powrotu :c
    B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy się skuszę... I bez wspomagacze czuję się jak nic niewarte stworzenie. Taki mam stan depresyjny aktualnie i nie chcę się jeszcze bardziej dołować :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko, co to za straszny film, że tak zdołował Stasię! Zgadzam się z Bukwą: niecnota! (fajne słowo tak przy okazji). Niezacna niecnota. I jeszcze przeszkodził w pisaniu opowiadania! Niezacnie:( Życzę powrotu weny, radości i pozytywnej energii!
    Przyznaję, nigdy nie słyszałam o tym filmie, ale w sumie... no, wiem jak to zabrzmi, ale zaintrygował mnie. Chociaż aktualnie odpuszczę, bo jakoś ostatnio jestem nie w humorze, chyba te ,,Opowieści z chłodni" wyssały by ze mnie resztki pozytywnych emocji;)

    Pozwolisz, że odpowiem na Twój (notabene jak zwykle przesympatyczny ♥) komentarz tutaj:)
    No... tak... ekhem... Opowiadanie się pojawi. Jakieś. Kiedyś. Przed wakacjami na pewno. Ostatnio wysłałam pewien dziwny na konkurs VG i możliwe, że się pojawi na blogu. Ale rzeczywiście ostatnio mam deficyt czasu wolnego i duuużo rzeczy do napisania... jednak obiecuję, że jakieś opowiadanko będzie.
    Czytałam kiedyś (dawno, oj dawno temu) ,,Spryciarza z Londynu", ale przyznaję, że nic., ale to nic nie pamiętam! Ale chyba mi się podobało. To była moja pierwsza książka Pratchetta. Mgliście pamiętam Dodgera, i Londyn, i tę dziewczynę... no, coś tam takiego było. Matko, skleroza. Muszę wrócić, koniecznie:) Co do Świata Dysku- to prawda, akcja, jak i w ogóle fabuła, dosyć często kuleje. Często. Bardzo często. Sam mówił, że odkrył fabułę dopiero po którejś tam części. Język jest zacny,barwny, żywy, lśniący i absolutnie wspaniały, ale w kilku momentach bywa troszkę... przekombinowany? Nie zmienia to jednak faktu, że ja osobiście uwielbiam Pratchetta:)
    Ooo, recital Adriana Wiśniewskiego! Ale zacnie:)
    Pozdrawiam cieplutko i życzę cudownych świąt! ♥
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po ,,jeden dziwny" powinno być ,,twór". Połknęłam słowo. Pardon!

      Usuń
  4. Czy ten wpis miał zachęcić do oglądania tegoż filmu?
    No mnie zachęcił :) Nie ma to jak jeszcze bardziej się zdołować :D

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku,
Jeśli masz choć trochę siły po tak wyczerpującej notce napisać komentarz, zrób to, bo sprawisz tym niewymowną radość autorce.